31 Sie Route 66 i tankowanie wyobraźni na opuszczonych stacjach benzynowych
M
Marzenie o przejechaniu kultową drogą Route 66 było jednym z pierwszych, o którym odważyłam się śnić. Chociaż podobnych miałam później wiele, to od zawsze było dla mnie wyjątkowe, bo marzenia tak juz mają, że smakują lepiej jeśli je z kimś dzielisz. A ja z kimś je właśnie dzieliłam.
Kiedy między snami o lataniu a koszmarami o maturze w mojej głowie burczały silniki starych aut, w głowie drugiej dziewczyny mieszkającej za płotem wyświetlały się projekcje amerykańskich produkcji, które wcześniej wspólnie oglądałyśmy przed snem. U mnie, albo u niej. Zapach popcornu z mikrofalówki zlewał nam się z kardami kultowych scen, które w filmach drogi przesiąknięte były benzyną. Chociaż nie paliłyśmy papierosów Ona któregoś razu napisała (a jest w pisaniu okrutnie utalentowana i od zawsze to uwielbiała), że kiedyś leżąc na masce auta będziemy palić Cigarettes, których dym przysłoni wszystkie gwiazdozbiory.
| Wyobrażałyśmy sobie, że jesteśmy jak Thelma i Louise. Może w przeciwieństwie do nich nie musiałybyśmy od razu wpadać w tarapaty i zabijać człowieka, ale mogłybyśmy mieć wielkie przeciwsłoneczne okulary na nosach i błękitnego Cadillaca.
Od czasu wspólnych seansów wieczornych i rzeczywistości, w której nasze letnie sukienki przytulały się przez płot na przywitanie minęło sporo lat. Ale cały czas w środku jesteśmy tymi samymi dziewczynami. Ja, z tym moim niedeptaniem linii między chodnikowymi płytami i Ona, jeżdżąca do pracy w trampkach i na longboardzie. Chociaż sama ma już w domu taką swoją dziewczynkę, która niedługo zacznie śnić podobne sny.
Na amerykański road trip nie wybrałam się nie z Nią, ale z Ukochanym. Pokonując Fordem Mustangiem tę niesamowitą trasę, mijając nieczynne stacje benzynowe i opuszczone na poboczach Cadillac’i myślałam o niej tak bardzo, że momentami miałam ochotę kupić w przydrożnym barze paczkę fajek i poleżeć na masce gapiąc się w niebo, kiedy silnik już trochę ostygnie.
Dlaczego Route 66 jest kultowa?
Znalezienie się na Route 66 jest jak przeniesienie się w czasie do starego, amerykańskiego filmu. Wszystko wydaje się tu być elementem scenografii: opuszczone wraki kolorowych aut na poboczach, porozrzucane stacje benzynowe z blaszanymi tabliczkami przybitymi do ścian gwoźdźmi nieoszczędzonymi przez rdzę. Puste przydrożne bary, w których od lat nikt nie zamówił drinka i nie wrzucił monety do szafy grającej. Kaktusy, które widziały niejednego kowboja i to ciepłe, topiące asfalt słońce.
W latach 30tych kultowa droga rozprzestrzeniała się od Chicago aż po Los Angeles, łącząc po drodze aż osiem Stanów. Jest jednak jeden Stan dla którego miała ona największe znaczenie: Stan umysłu. Przez lata wybitne osobowości czerpały inspirację z jej niepowtarzalnego klimatu i związanych z nią tajemniczych opowieści. O niej śpiewali Rolling Stones’i, kręciły filmy całe ekipy wybitnych reżyserów z najlepszymi obsadami, na podstawie najlepszych scenariuszy.
Dziś oficjalnie Route 66 nie istnieje. Utraciła status autostrady ustępując nowoczesnym, szerokim drogom o wielu pasach. Wcześniej jednak, była szlakiem napływu ogromnych grup imigrantów do Kalifornii. W naturalny sposób powstawać zaczęły więc wokół niej przydrożne motele, staje benzynowe, bary, warsztaty i osady, które przez całe lata tętniły życiem. Zmycie Route 66 z map amerykańskich autostrad okazało się być dla nich wszystkich wyrokiem skazującym. Krążą legendy o tajemniczych wydarzeniach, zniknięciach, zbrodniach i duchach, a wszystkie one wydają się wprost rozkwitać w scenerii samotnych budynków. Nadają jednak dodatkową tajemnicę tej opuszczonej drodze, która dziś funkcjonuje jako trasa widokowa.
Który odcinek Route 66 warto wybrać?
Jednym z najczęściej polecanych fragmentów, który także na nas zrobił największe wrażenie jest odcinek, na który zjechać można z autostrady w drodze z Las Vegas do Wielkiego Kanionu. Po obu stronach drogi rozpościerają się niesamowicie dzikie krajobrazy, ogromne przestrzenie złotej, przepalonej trawy. Co kilka kilometrów widać opuszczone stacje benzynowe pokryte zdartymi, starymi farbami w niesamowicie intensywnych odcieniach. Niektóre są tylko pustymi szkieletami, inne zaanektowane zostały na sklepy z pamiątkami.
| Trzeba przyznać, że Amerykanie mają wyjątkowy talent do tworzenia własnych legend. Opuszczone, pozostawione same sobie auta dumnie opalają w słońcu Arizony resztki zużytych foteli.
Droga nie funkcjonuje już jako krajowa, wjazd na nią nie podlega żadnym opłatom, a ruch jest niewielki. Niesamowita cisza, samotność, poczucie wolności i przestrzeń jedynie podkręcają filmową atmosferę.
Route 66 podróżowaliśmy także wracając z Las Vegas (uważajcie, tam się przegrywa!). Trasa była mniej ciekawa, jednak udało nam się trafić na świetny burger bar i przeżyć niesamowitą przygodę, poznając pewnego mieszkańca Arizony i przypadkowo lądując w jego niezwykłym domu, farmie szalonych wynalazków. Oj, doczeka się staruszek oddzielnego tekstu.
A ja na koniec dodam tylko tyle, że Route 66, to miejsce, które przerosło nasze wyobrażenia. Warto zatankować karnister wyobraźni na tych opuszczonych stacjach. Chodźcie pooglądać zdjęcia!