20 Wrz Przypadek Twórcy Szufladowego. Czy Ty też tworzysz coś tylko do szuflady?
Ż
Żyjemy w czasach Twórców Szufladowych. Sformułowania tego nie ma jeszcze oficjalnie w słowniku, ale gdyby było, z pewnością odmieniałoby się przez jeden przypadek więcej, niż wszystkie inne zdefiniowane słownikowo zwroty i słowa. Przez przypadek krytyczny.
Mianownik. Kto, co tworzy po cichu i nocą? Twórca Szufladowy.
Dopełniacz. Kogo, czego? Twórcy Szufladowego.
Celownik. Komu i czemu? Jasne, że nie ma dżemu. Twórcy Szufladowemu.
Biernik. Kogo i co? Twórcę Szufladowego.
Narzędnik. Z kim, z czym nie będzie czego opijać? Z Twórcą Szufladowym.
Miejscownik. O kim i o czym nie będą toczyły się rozmowy? O Twórcy Szufladowym.
Wołacz. Twórco Szufladowy, nikt Cię nie woła.
Krytycznik. Gdy Twórca smutny idzie do baru i zamawia Roztwór Szufladianu.
A więc kiedy Twórca Szufladowy, popijając roztwór szufladianu tworzy do szuflady a ja przez przypadki odmieniam, on liczy, że coś odmieni się samo i nagle. Wiatru nabierze w żagle i przyjdzie czas, żeby odkryć się przed światem. Jeszcze tylko dopracuje kilka zdjęć lub tekstów, dopije tysiąc sto pierwszą herbatę i w końcu nadejdzie moment, kiedy będzie gotowy.
poczekalnia
Nasz Twórca siedzi w poczekalni. Obok wszystkich tych, którzy na coś czekają. Obok stosu gazet, już nieaktualnych numerów. Siedzi na krześle ustawionym przy ścianie, pod zegarem ściennym z logo suplementu diety. A suplement z czekającym łączy tyle niestety, że żadne z nich nie działa wcale.
Sam zegar wyprodukowano na zlecenie jednej z agencji marketingowych i przesłano do poczekalni po analizie grup docelowych, przedstawionej na zebraniu Zarządu Pseudofarmaceutycznej Spółki. Tabele z danymi przedstawiono na slajdach obszernego raportu, do którego teksty tuż przed deadline’em pisała copywriterk’a Krysia. Po godzinach marząca o tym, by po prostu pisać.
I ten zegar, w tej poczekalni, tak głośno tyka. Jakby ktoś palcami uderzał o blat biurka w zniecierpliwieniu.
w poczekalni tłum
A więc Twórca siedzi w poczekalni. Obok wszystkich tych zastygniętych w czekaniu. Na miłość, na szczęście, na wiadomość i aż ktoś przyjdzie z wizytą. Na podróż życia. Na to, aż śnieżnobiały Mercedes zaparkuje w ich garażu i aż w ogóle będą mieli garaż, zaraz obok tego domu, którego jeszcze nie ma. Takiego domu z kolorowymi okiennicami i psem, który jeszcze nie szczeka, tylko waruje w tym wyobrażeniu o swoim istnieniu.
Aż jakiś samolot w jakieś piękne miejsce odleci z nimi na pokładzie i kiedy pogoda będzie w końcu lepsza. Aż znowu przyjdzie wiosna, aż dzieci podrosną, trafi się nowa praca, wyjątkowa szansa i zdarzy się cud, śnieg na przemian stopnieje i zamieni się w lód, na przypadek i wiatr, kiedy on przestanie w końcu tak wiać prosto w oczy. Aż ktoś ich dostrzeże.
A więc Twórca siedzi w poczekalni. To taka poczekalnia, w której nikt nie wywołuje na umówioną wizytę. Czasem ktoś do kogoś powie coś, że hej, że może już Twoja kolej, ale ten zegar tak tyka na ścianie, jakby było to tylko nerwowe stukanie i nikt nikogo nie słucha. Na wielkim telewizorze wyświetlane są reklamy z receptami na ból gardła i serca, a wszyscy patrzą to na ekrany telefonów, to na nie. Jednostajnym ruchem palca przesuwają inspiracje dnia i oglądają równoległy świat, w których ktoś zamiast nich spaceruje po jednej z dalekich plaż.
I wyprowadza na spacer ich wyobrażonego psa.
A w rogu poczekalni stoi automat z napojami. Mają cappucino, herbatę, roztwór szufladianu, kawę czarną i latte. Przyjmuje tylko monety i od lat nie działa funkcja wydawania reszty. Czy wie ktoś gdzie ten serwisant od ekspresów jest, no ile można tu na niego czekać.