09 Paź Francuskie makaroniki wcale nie pochodzą z Francji! Sprawdź dlaczego i zwiedź ze mną ich dom w Paryżu.
T
Tłum pokochał francuskie makaroniki. Hipnotyzują pastelowymi kolorami, smaków mogą mieć więcej niż pierwiastków tablica Mendelejewa, a do tego pachną migdałami i podczas gryzienia wykruszają się z nich drobinki tęczowych okruchów. Mimo tych bezapelacyjnych walorów osobiście sądzę, że na masowe uwielbienie bezowych kanapeczek francuskich najmocniej wpływa przekaz podprogowy w postaci lokowania w nazwie słowa „makaron”. A kto nie lubi makaronu niech pierwszy rzuci glutenem.
Chociaż bezowe ciasteczka kojarzą nam się francusko, oryginalnie nie pochodzą z Francji. Powstały nigdzie indziej, jak w krainie makaronu- słonecznej Italii, co uważam za dowód uwiarygadniający moją teorię podprogowego kuszenia konsumentów makaronową nazwą. W tamtym czasie jednak ich forma była nieco inna, przez co przypominały bardziej klasyczne migdałowe ciasteczka niż mikro bezowe kanapki. Niewiele też miały wspólnego z elegancją i luksusem, wypełniając stoły biedniejszej ludności.
Niesamowita historia makaroników
z wątkiem coaching’owym w tle
Kiedy przepis na makaroniki zawędrował do Francji, bezowe słodkości musiały zaczekać chwilę na swoją popularność. Dopiero po kilku latach stały się celebrytkami paryskiego rynku cukierniczego. Ich dwupiętrową formę przekładaną nadzieniem rozpowszechnił Louis Ernest Ladurée, który był pisarzem, pod swoim nazwiskiem prowadzącym luksusową herbaciarnię.
Pewnego razu herbaciarnia spłonęła! Ale Ladurée się nie poddał. Chociaż nie jeden uznałby to za życiowy dramat, on otworzył lokal na nowo, tym razem jednak w formie cukierni: w której gwiazdą zostały właśnie makaroniki. Wznoszone dziś na piedestał deserowych pater na całym świecie.
Jest pewna francuska sentencja pisarza Honoré de Balzac’a: prawdziwa miłość zaczyna się szampanem, a kończy herbatą.
Można powiedzieć, że w przypadku makaroników, będących dziś synonimem luksusu, zdarzyło się dokładnie odwrotnie: wszystko zaczęło się od herbaty pitej w paryskiej herbaciarni, a zakończyło na wielomilionowym biznesie rozpieszczającym podniebienia elit, zapijających słodycz makaroników szampanem.
Przez chwilę zostanę Mateuszem Grzesiakiem tekstów o jedzeniu. Osoby nieodporne na hasła motywacyjne proszone są o powstrzymanie się od czytania: marzenia Ladurée nie spłonęły w pożarze jego herbaciarni, a pozornie przykre zdarzenie napisało nowy scenariusz w historii deserów a nawet Francji, skoro makaroniki stały się jednym z jej rozpoznawanych symboli. Nie poddawaj się. Bądź jak Ladurée.
Dziś ludzie na całym świecie zajadają się kruchymi ciasteczkami przekładanymi smakową masą. Jeśli jesteś facetem, Twoje spotkanie z makaronikiem przebiegnie statystycznie szybko, jak ze wszystkim tym co jest pod ręką i zawiera cukier. Jeżeli akurat nie łączy Cię szczególnie bliska relacja z odżywką białkową i sztangą.
Jeśli jesteś kobietą – i tu znowu statystycznie – weź ciasteczko, zamknij oczy i poczuj się jak Francuzeczka. Grunt, by po kilku takich ciastkach nie obudzić się jednak jako beza.