Czy warto przeżyc życie jakby było filmem i dlaczego tak

Czy warto przeżyc życie jakby było filmem i dlaczego tak

22 października 2019

Czy warto przeżyc życie jakby było filmem i dlaczego tak

N

Nawet ziarenka popcornu emocjonują przed nadchodzącym seansem, podskakując w mikrofali. Bo filmy oglądamy właśnie dla emocji. Szklany ekran mruga kadrami, głośniki szumią dźwiękami i słowami, a Ty przez chwilę żyjesz jakoś tak… bardziej. Czujesz bardziej. Przeżywasz bardziej. Uśmiechasz się, boisz, udajesz, że się nie wzruszasz, przesalasz popcorn.

Codzienność składa się z różnych emocji, a z perspektywy kanapy możemy doświadczać ich w bezpiecznych warunkach. Bez konsekwencji nie zmieścić się do szalupy w której czeka Kate Winslet, bezkarnie przelecieć Ryana Gostlinga albo przejechać się płonącym samochodem ledwie po wypiciu „wstrząśniętego, nie mieszanego”.

Film a Twoje życie

Tymczasem prawdziwe życie zaczyna się poza strefą komfortu. I nie oznacza to wcale, żeby skakać z pędzącego pociągu, ale by przyjrzeć się samemu sobie okiem widza: czy polubiłabym postać, którą jestem? Czy chodziłabym do pracy której nie lubię, czy zadręczałbym się tym, ile razy w życiu się gubię? A może zaryzykowałbym i zaczęła gonić za marzeniami?

Postanowiłam przewinąć swój film o kilka scen. A pisząc kilka, mam na myśli 365 dni w roku, pomnożone przez pięć lat nielubianych prac i studiów, plus dwa zagubione lata gratis. Przy optymistycznym założeniu, że sceną jest jeden dzień.

I zobaczyłam dziewczynę, która w tej mydlanej operze może faktycznie jest jakimś tam bohaterem. Może trochę scenarzystą, kostiumografem ale niestety nie reżyserem.

Poznaj siebie

Myśląc tak o sobie w trzeciej osobie, zobaczyłam metr sześćdziesiąt pięć dziewczyny. Pierwszy raz usłyszałam dźwięk jej śmiechu. Tego drwiącego, kiedy trzeci raz w miesiącu znów się czymś oblewa (klasyk) i tego, kiedy jej pies biega przez sen po długim spacerze.

Albo takiego, który wcale nie ma dźwięku, bo jest śmiechem w duchu. Pojawia się, gdy jej mężczyzna po pracy (jeszcze w eleganckiej koszuli ale już w spodniach od dresu) zakrada się do kuchni i podjada prosto z garnka coś, co akurat ugotowała z tak zwanego niczego. Albo gdy przyjaciel powie na głos to, co ona właśnie pomyśli.

Poznałam uśmiech, który odpowiada na inny uśmiech. Albo ten, który pojawia się, kiedy on powie jej, że wygląda pięknie. A przecież ma na sobie wyciągnięty sweter. I jeszcze te włosy, na szybko zwinięte wokół własnej osi, na czubku głowy. Przypominają najbardziej polskie warzywo świata. Jeszcze chwila, a wykiełkuje z nich szczypiorek.

Ten szczególny rodzaj uśmiechu

W końcu zobaczyłam uśmiech, przez który oficjalnie zbankrutuje na kremach przeciwzmarszczkowych. Uśmiech, przy którym mrużą nam się oczy i wydobywają się z nich miliony mikro iskierek super nieprzyzwoicie szczerej radości (dobrze, że nie piszę po niemiecku, bo wyszłoby z tego całkiem długie słowo).

Mówię o radości, którą czujesz, kiedy robisz to, co kochasz. Szkoda mi bohaterów, którzy w filmach o nich, nie robią tego, co kochają. To bardzo smutni bohaterowie. I to są bardzo smutne filmy.

Moja postać widzi świat kadrami. Rumienią jej się policzki – i to wcale nie różem Estee Lauder, choć jest zajebisty-  kiedy słowa wystukują się z jej palców wprost na klawiaturę. I umiera ze strachu, że ktoś je przeczyta. Uzależniona od przestawiania mebli, po godzinach tak bezpruderyjna, że zabawia się obiektywem współlokatora o imieniu Nikon. Projektuje, urządza, kreuje. Kolekcjonuje dobre emocje i żyje tak, by czuć pozytywny vibe. Ratuje cały świat, słucha innych i dla innych zamienia się w słuch.

O tym, jak zapomniałam robić to, co kocham

Bohaterka, którą jestem, przez jedną trzecią życia robiła coś, czego nie lubi. I może była w tym nawet dobra: także uważaj, jako prawnik mogę Cię pozwać. A wolę poznać. Nie chcę dłużej myśleć paragrafami. Wolę kadrami.

Napisałam dziesiątki pozwów, wiem jak działają spółki zoo komandytowe, a jeśli potrzeba to Cię nawet rozwiodę.

Ale kiedy to wszystko robię, nie czuję w brzuchu motyli, dla których warto.

Twój film trwa nadal

Wciąż jestem widzem. Przesalam popcorn. Ekran trochę śnieży, w końcu jeszcze trwa styczeń.

Bohaterce, którą jestem w końcowej scenie właśnie stygnie herbata. Nic dziwnego, zaparzyła ją kilka akapitów temu.

Na jej twarzy widzę uśmiech.

Na jej twarzy widzę uśmiech, bo tylko jej się wydawało, że pisze tekst o filmach.

Tylko jej się wydawało, że pisze tekst o filmach, a przypadkiem zaczęła pisać scenariusz swojego nowego życia.

 

O mnie
Hello beautiful

Poems, to felietony uczuciowo-satyryczne do czytania przy herbacie i winie. Czułe historie, ładne rzeczy, wolne żarty. Boho klimat, podróże i fotografia. #Goodvibesonly dla inteligentnie wrażliwych.

A ja jestem Ola. Rozkochana w fotografii, podróżach, emocjach i słowach. I tym, jak miękkie w dotyku są psie uszy. Herbatę piję w nieprzyzwoitych ilościach. Prawniczą togę zamieniłam na wygodne trampki, a grube kodeksy na ciężką lustrzankę, którą zabrałam ze sobą w podróż dookoła świata. Chodź czytać, bo wystygnie herbata!

Chcesz nauczyć się tworzyć inspirujący content na Instagramie?
Pobierz darmowy rozdział videobooka SoulStories!

Kliknij, by pobrać darmowy rozdział SoulStories, który pomoże Ci nagrywać jakościowe video telefonem, tworzyć magiczne InstaStories i zdradzi sekrety storytellingu! Poznaj wyjątkowy format multimedialnej książki!

pobierz mini videbook

say hello on

@poems.wonderland
Zapisz się na Uczuciowo-Satyryczny Newsletter!

Chcesz dostawać ode mnie listy? Zapisz się do poemsowego newslettera!

[contact-form-7 id="20" title="Newsletter" html_class="cf7_custom_style_2"]