08 Sie 6 rzeczy, które zaskoczą Cię w USA
U
USA, konsumpcjonistyczne państwo Ronalda McDonalda. Miejsce o tyle niezwykłe, że każdy z nas ma wyobrażenie na jego temat, niezależnie od tego czy odwiedził kiedyś Stany, czy po prostu zna kogoś, kto był. Wyobrażenie generowane przez hollywoodzkie produkcje wysokobudżetowe, wysokosłodzone napoje gazowane i sitcomy z polskim lektorem.
Chociaż myślimy i mówimy w języku polskim, codziennie w samochodzie, pod prysznicem i pod nosem nucimy amerykańskie piosenki. Wiemy dobrze, że wieżowce w Stanach drapią chmury, ludzie zamawiają burgery z colą light, a mali chłopcy w wigilię zostają sami w domu. A więc, wydawało mi się, że o Stanach wiem wiele. A jednak Ameryka zaskoczyła mnie kilkoma kwestiami…
1
Amerykanie naprawdę są tacy, jak pokazują ich filmy
Kiedy oglądasz amerykańskie kino możesz być pewien, że w przeciętnym stanowym mieście uliczną pralnię prowadzi Azjatka. Niewysoki Meksykanin albo sprzeda jednej z postaci narkotyki, albo w granatowych ogrodniczkach wypieli chwasty na posesji bogatych mieszkańców Beverly Hills. Tuż po tym, jak zeskoczy z paki starego pick up’a, dzierżąc w dłoni wielkie grabie.
Istnieje biodrzasta mamuśka, która złapie Cię za ramię i nazwie cukiereczkiem, z tym niesamowicie wyluzowanym akcentem w głosie, spowodowanym zarówno sposobem artykułowania głosek, jak i żuciem gumy balonowej. Jest chłopiec z gazetami i dzieciaki z żółtego szkolnego autobusu.
Afroamerykanin ze słuchawkami z rapem w uszach splunie na chodnik podczas chodu, który mógłby sugerować, że jedną nogę ma krótszą. Co ciekawe raz jest to lewa, a raz prawa noga, co zapewnia bujany chód. Niewysoka nastolatka z aparacikiem, szerokimi biodrami, plecakiem na plecach i kompleksami, pali papierosa pod highschool’em ze szczupłymi scheerliderkami.
Oni wszyscy istnieją naprawdę. Codziennie pytałam ich o drogę, samopoczucie i godzinę, mijałam na ulicy. Nawet surferzy z rozjaśnionymi od słońca lokami, ze swoimi longboardami. A ich mijałam najchętniej.
A wszyscy oni, w tych wszystkich filmach nie są wcale przerysowani. Wymieniają takie same dialogi, głośno gestykulują, niezręczności obracają w żart. Naprawdę co chwilę pytają 'haw are you’. I faktycznie zawsze „fine, thank you”.
2
Amerykanie mają patent na jedzenie dużych hamburgerów rękoma
Kto z nas nie miał problemu z jedzeniem hamburgera, który jest tak wielki, że ledwie mieści się w dłoniach. Jedzenie sztućcami, to czysta profanacja, ale sałata i miąższ z pomidora na koszuli, to seria wulgaryzmów, zwiastująca nadchodzące pranie. A co gorsza (w moim osobostym rankingu najgorszych prac domowych) rozwieszanie go.
W San Francisco przyuważyłam, że Amerykanie znaleźli na to złoty środek i przekrajają burgera na pół, w poprzek bułki. Nie brzmi odkrywczo ale działa, wielokrotnie testowałam, o czym przypomina mi w swojej bezczelności waga łazienkowa. Okazało się to być przepisem na sukces. Od tej chwili, w tym zakresie, moje życie jest piękniejsze. A kto osądza burgerowych przekrajaczy, niech pierwszy rzuci burgerem.
3
Ceny podawane są bez podatków oraz napiwku i łącznie mogą przekroczyć wartość zamówienia
Na pułkach sklepowych i w pozycjach menu wszystkie ceny podawane są w wartości netto, do której doliczyć musimy podatek stanowy (którego wysokość różni się w zależności od Stanu) oraz napiwek. Zarobki kelnerów są niższe niż najniższa krajowa, w związku z czym ciężar utrzymania pracownika przerzucony został na konsumenta, który dodatkowo zapłacić powinien także tip w wysokości aż 20 % wartości zamówienia.
Dawanie napiwków nie jest oczywiście obowiązkowe, jednak Amerykanie są ekspertami w wymienianiu uśmiechów na dolary. Tipowanie w wysokości niższej niż przyjęta odbierane jest jako negatywna ocena (nawet jeśli jest to np. 15%). Tymczasem podawanie cen w sposób niepełny właściciele lokali tłumaczą chęcią pokazania klientowi kwoty, która realnie wpływa na ich konto w związku z transakcją.
Wybierając się do USA możesz zabawić się w kolekcjonera i zbierać paragony, a następnie okazać je a lotnisku wnioskując o zwrot poniesionych kosztów podatkowych (TaxFree). Nie dotyczy to jednak towarów każdego rodzaju (podobno podatek ponoszony w związku z noclegami nie podlega zwrotowi) a jedynie części zakupionych produktów, na które nałożona może zostać akcyza oraz polski podatek Vat. Po podliczeniu tych kwot zbieranie paragonów może okazać się nie być biznesem życia.
4
Nalewaki z ciastem na pancake’i i nieskończona ilość cukru w cukrze
Dobrze znanym, komunikowanym medialnie w Europie jest problem cukrzycy i otyłości, będących amerykańską plagą. Przed wyjazdem do Stanów byłam przekonana, że jedzeniowy kataklizm powoduje tam istną eksplozję komunikatów społecznych zachęcających do zdrowego odżywiania. Tymczasem już samo przełączenie kanałów telewizyjnych i wpadanie na kolejne pasma reklam wpływa negatywnie na Twój cholesterol.
Wszystko dookoła, plakaty, billboardy, opakowania, szyldy, ludzie krzyczą „zjedzo to”. Fast Foody wszechobecne są na nieprawdopodobną skalę, a każdy produkt ma w składzie niewyobrażalny poziom cukru tonącego w tłuszczu. Szczególną uwagę zwracają towary dostępne na polskich półkach sklepowych, takie jak Pringlesy czy batoniki KitKat. Nie musisz byc wytrawnym słodyczowym smakoszem, żeby poczuć niesamowitą różnicę.
Standardem hotelowych śniadań natomiast, jest automat z ciastem na pancake’i i wafle (lokalne cuda będące skrzyżowaniem gofrów z pancake’iem), które zjada sie z nutellą lub wysoko przetworzonymi dżemami.
5
Lewym pasem na autostradzie możesz jechać tylko, gdy w aucie podróżują conajmniej dwie osoby, uberowy car-sharing i zasada „kto pierwszy ten lepszy” na skrzyżowaniach
Mimo szerokich dróg, które w większych miastach mają nawet dziesięć pasów w obie strony, Stany zmagają się z niesamowitymi korkami (pozdro Los Angeles!) i zbyt dużą ilością samochodów. Dlatego właśnie popularnym jest rozwiązanie typu „pull”. Polega ono na tym, że lewym pasem autostrady mogą poruszać się jedynie kierowcy, którzy na pokładzie swojego auta mają conajmniej dwie osoby. Ma to na celu szerzenie idei optymalizowania ilości aut i wspierania tych, którzy do pracy na drugim końcu miasta zgarnął sąsiada jadącego w podobnym kierunku, dzięki czemu zostawi on swoje auto w domu.
Podobna reguła towarzyszy dzielonemu przewozowi osób (car sharing) w Uberze oraz konkurencyjnym Lifcie, cieszącym się ostatnio coraz większą sympatią miejscowych.
Prawo ruchu drogowego nie przewiduje zasady prawej ręki. Pierwszeństwo na skrzyżowaniach i rondach ma ten, kto pierwszy do danego splotu ulic podjedzie. Nie chciałabym nawet wybrażać sobie funkcjonowania tych reguł w polskich realiach.
6
Bezdomni, którzy nie piją alkoholu i godzinami czytają książki
W konsumpcjonistycznym świecie Ronalda McDonalda statystyki bezdomności są przygniatające. Już w samej Kalifornii aż 120 tysięcy ludzi żyje na ulicy. Tylko w Kalifornii aż 120 tyś osób nie ma swojego kąta, 60 % z nich żyje między parkiem a chodnikiem, śpiąc na trawnikach i w namiotach, krawężnikiem odgradzając się od świata szybkich aut z kolorowymi rejestracjami.
Mija się ich dosłownie wszędzie, a ich widok ściska za serce i burzy obraz bezdomnego zakorzeniony w europejskich głowach. Nie piją alkoholu. Naturalnym widokiem są tu ludzie czytający książki w surowym świetle przydrożnej latarnii, oparci o kosz podkradziony ze sklepu spożywczego. A w koszu tym mieści się całe ich „wszystko”.
*
A czy Wy byliście kiedyś w Stanach, czy na razie jeszcze po prostu znacie kogoś, kto był? Jak wyglądają Wasze wyobrażenia? A może zdążyliście już je zweryfikować odwiedzając krainę prezydenta o pomarańczowym licu? Wysyłam dużo uścisków i porcję burgera z frytkami w rozmiarze XXL. I colę light. Bo w USA nie mają Coli Zero. O, to też zaskoczyło mnie w Stanach.